W roku 2020 do Internetu będzie już włączone ponad 50 mld urządzeń. Nadchodzi groźny, nawet z nazwy Internet Wszechrzeczy. Tę zmianę obsługują sieciowi giganci. A co z lokalsami?
Żyjemy w środowiskach, które nazywamy lokalnymi. Mimo rewolucji technologicznej, codziennego wideoczata z ciocią w Stanach, łatwego podróżowania po świecie i ciągłego dostępu do Internetu, wciąż mieszkamy w jakiejś fizycznej rzeczywistości. Pies sąsiada pogryzł listonosza, w kościele opodal biją dzwony, ktoś przejeżdża na rowerze po chodniku. Nawet zakupy wciąż da się zrobić w sklepie za rogiem.
Ale i w lokalnej idylli dzieją się zmiany. Kolejne sklepy zaczynają nazywać się tak samo (sieci), a eksperci wieszczą nastanie epoki Wszechrzeczy. Czyli takiej, w której otwierające się drzwi do garażu przekażą ekspresowi do kawy, że pora na zaparzenie napoju, a stacja meteorologiczna zdecyduje o zwinięciu markizy przed wiatrem. W Internecie przedmiotów te kontaktują się ze sobą za naszymi plecami.
To rzeczywistość jak z czarnej wizji science-fiction albo jak z marzenia. W kulturze popularnej największą uwagę budzą wizje fatalne, o buncie maszyn (np. Terminator albo Matrix) albo o przesileniu i nastaniu nowego średniowiecza (serial Revolution). Niezależnie od interpretacji, nas, operatorów ISP, najbardziej interesuje pytanie: kto tę rewolucję obsługuje? I dlaczego nie jest to nasza firma?!
Internet (w) treści
Internet wszechrzeczy przewartościował sposób korzystania z sieci. Kafejki internetowe z początku naszego wieku zastąpiły smartfony, zegarki czy telewizory włączone na okrągło do netu.
To z tego powodu operatorzy proponują dodatkowo tablety, energię elektryczną czy nawet konto bankowe. Klient zadowolony z niższych rachunków za prąd chętnie wypróbuje również nasz Internet, dzięki czemu zyskamy jego lojalność.
Na szczęście poziom technologiczny, a co za tym idzie również możliwości małych i wielkich providerów mocno się wyrównały. Oczywiście tych pierwszych prędzej stać na organizację superpromocji, mają też łatwiej dzięki ogólnopolskiej reklamie. Ale zarówno jedni, jak i drudzy oferują również telewizję, telefon czy telefonię mobilną.
Internet zmienił się również w swojej treści. W erze szeroko dostępnych światłowodów coraz istotniejszym czynnikiem dla konsumenta jest wartość dodana produktu. Niezwykłą rolę pełni jego otoczka, design, funkcjonalność albo nieszablonowa narracja firmy. Zakup oznacza dzisiaj manifestację przynależności do grupy osób utożsamiających się z filozofią marki.
Znowu z górki mają potentaci, łożący miliony na centralnie sterowany marketing. I tak np. Plus to nie tyle operator telefonii komórkowej, co dostarczyciel sportowych emocji. Jako sponsor generalny mistrzostw świata w piłce siatkowej jest ojcem chrzestnym sukcesu narodowej reprezentacji. Charakterystyczny żelek Playa pokazuje się w towarzystwie gwiazd kabaretu czy telewizji. Czy więc i na tym poziomie mali dostawcy są skazani na ustąpienie potentatom?
Zostań lokalsem
Niekoniecznie. Istnieje taka przestrzeń, w której giganci wyglądają jak słonie w składzie porcelany. To właśnie te nasze małe miejscowości, lokalne ojczyzny i miasta. Za małe dla niezgrabnych potentatów. Ostatecznie i tam docierają ze swoim komunikatem reklamowym, ale odbiorca ma świadomość, że uczestniczy w widowisku ponadlokalnym. Lokalna może być tylko firma lokalna.
Jaka to firma?
Mamy stałych klientów i przez to, że funkcjonujemy w lokalnym środowisku, jesteśmy też rozpoznawalni. W takiej sytuacji dobrze zadbać o to, by mówiło się o nas dobrze. Najlepiej jako o firmie zaangażowanej w sprawy lokalne, której nie jest wszystko jedno, gdzie się mieści i gdzie oferuje usługi. Wielkim to wszystko jedno.
Dlatego firmy lokalne są obecne tam, gdziekolwiek coś na skalę małej wspólnoty się dzieje. Uczestniczą w zbiórkach pieniędzy i licytacjach, organizują imprezy. Dbają o to, żeby swoim znakiem towarowym objąć najciekawsze inicjatywy.
To działania, które nie przekładają się wprost na wzrost sprzedaży w krótkim terminie. To nie jest zadanie dla niecierpliwych. Chodzi o konsekwentne budowanie świadomości marki i pozycjonowanie jej w towarzystwie tego, co najwartościowsze w małej skali. Tego, co jest na tyle małe, żeby ręki nie położyli na tym jeszcze giganci, a bardzo istotne dla np. gminnej wspólnoty.
Z pewnością w umacnianiu wizerunku firmy lokalnej służy też pozyskiwanie ambasadorów marki, czyli osób, które użyczą swojego autorytetu dla promocji firmy. Często pełnią rolę wręcz pracowników telekomu.
Facebook przyjacielu!
Wreszcie dobrze działająca firma lokalna dobrze radzi sobie z używaniem narzędzi… globalnych. Takich jak Facebook czy Youtube, portali pozwalający na codzienną komunikację z klientami, nowoczesna i funkcjonalna strona www czy dobrze zorganizowana baza danych. Najlepiej, gdy praca tych narzędzi jest dobrze skoordynowana, dzięki czemu informacje które gromadzimy w naszej bazie pozwalają nam wyciągać trafne wnioski i budować skuteczne strategie reklamowe prowadzące potencjalnych klientów do naszej oferty.
I o ile fanpejdż czy strona internetowa to dzisiaj już standard, o tyle szczególnie w małych ISP występuje duże braki w umiejętnym gromadzeniu i posługiwaniu się informacjami które klient zostawia nam o sobie często całkiem nieświadomie. Analiza baz danych i wykorzystanie gromadzonych w nich informacji kojarzą się nam przede wszystkim z praktykami potężnych graczy.
A przecież wystarczy poznać potrzeby naszych sąsiadów by zostać ich najlepszym lokalsem.
W kolejnym artykule opowiemy o tym jakie informacje klient zostawia nam o sobie i co możemy z nimi zrobić.
Robert Kubica, Dominik Łaciak