Polska nie jest niestety szerokopasmowym rajem, nie jest drugą Koreą Południową, gdzie każdy obywatel ma super szybki internet. Skoro nie jest, a oczywiste, że internet to przyszłość, to wydawałoby się, że rząd będzie robił wszystko, aby szerokopasmowy internet był powszechnie dostępny. Jest dokładnie odwrotnie. W administracji jest właśnie pomysł opodatkowania szerokopasmowego internetu! Tak! Nie przesłyszeliście się.
Na pomysł wpadło ministerstwo finansów i część samorządów. W tej chwili kable (między innymi światłowody z internetem) znajdujące się w studzienkach nie stanowią budowli, a tym samym nie są opodatkowane, jak nieruchomość.
Ten zapis obowiązuje od 2010 roku, kiedy weszła tak zwana „megaustawa telekomunikacyjna”. Miała ona ułatwić budowę szerokopasmowego internetu i zachęcać do inwestycji. Wcześniej bowiem operatorzy spierali się z urzędami podatkowymi i samorządami o kwestię kabli. Samorządy oczywiście chciały pieniędzy, operatorzy twierdzili, że domagają się podwójnego opodatkowania – osobno bowiem studzienki i kabli.
Teraz, po trzech latach, gdy wiele samorządów ma kłopoty finansowe, rząd postanowił pomóc znaleźć dla nich trochę pieniędzy. Podatek od kabli, a tak naprawdę od szerokopasmowego internetu dotknąłby wszystkich operatorów i część sieci akademickich. Negatywnie odbiłby się na projektach szerokopasmowych budowanych z pieniędzy unii. Także na tych samorządowych. Trwa na przykład projekt „Szerokopasmowego Lubuskiego”.
Jacek Protas, prezes Zarządu Związku Województw RP – Samorządy województw inwestują w tej perspektywie unijnej bardzo duże pieniądze w budowę sieci światłowodowych i traktują te inwestycje priorytetowo. Projekty oznaczają szybszy rozwoju e-usług, czystej, niskoemisyjnej gospodarki. Powinny przełożyć się także na dalsze obniżenie kosztów dostępu do Internetu w gospodarstwach domowych. W tej chwili tworzymy niezbędną infrastrukturę, ale później musimy ją także przez wiele lat utrzymywać. Już w tej chwili ok. 60 proc. kosztów utrzymania sieci szerokopasmowych stanowią różnego rodzaju podatki i opłaty. Kolejne obciążenia sprawią, że utrzymanie takiej infrastruktury będzie jeszcze bardziej kosztowne. Powiem tylko, że każda złotówka zainwestowana w rozwój szybkiej sieci już po roku się zwraca i generuje dodatkową złotówkę do PKB. Dlatego sądzę, że pomysły nałożenia nowych podatków są propozycjami krtkowzrocznymi.
Ministerstwo chciałoby podatkować kable, mimo że byłoby to w sprzeczności z Europejską Agendą Cyfrową i rządowym planem budowy szerokopasmowego internetu. Plany i agendy to najwyraźniej jedno, a dziura w budżecie, to drugie. Problem w tym, że nowy podatek może wyciągnąć rocznie nawet 400 milionów złotych. Tylko w województwie lubuskim dodatkowa danina mogłaby sięgnąć 1,5 miliona złotych. To wartość 30 kilometrów kabli światłowodowych, czyli 500 punktów dostępowych.
Wacław Iszkowski, Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji
– Opodatkowanie od kabla to nic innego, jak tylko większy fiskalizm, który dodatkowo obciąży samorządy lokalne. Wyrządzi to więcej szkody niż pożytku, ponieważ samorządy, które mają ściśle określone i zbilansowane środki, w chwili wprowadzenia podatku od kabla, zmuszone będą przekazać pieniądze na internet, a zrezygnować z rzeczy ważniejszych.
– Wprowadzenie przez Ministerstwo podatku od szerokopasmowego internetu może w efekcie skutkować rezygnacją samorządów lokalnych z dostępu internetu. Dlaczego? Bo przestanie się to opłacać – dodał prezes Iszkowski, zaznaczając, że stały dostęp do internetu i zapobieganie cyfrowemu wykluczeniu było przecież dotychczas jednym z priorytetów Ministerstwa.
Przeciwko nowemu podatkowi protestują: Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji, Krajowa Izba Gospodarcza Informatyki i Telekomunikacji, Polska Izba Komunikacji Elektronicznej, Lewiatan, oraz była Prezes UKE, Anna Streżyńska.
Wszyscy patrzymy na ministra administracji i cyfryzacji Rafała Trzaskowskiego. Jeśli nie uda mu się powstrzymać „chciwej łapy” ministra finansów, to dla zarówno dla polskiego szybkiego internetu, jak i jego samego, będzie to duża porażka. Trzaskowski przychodził do ministerstwa z opinią człowieka, który rozumie internet. Co powinno oznaczać coś innego niż dodatkowe opodatkowywanie internetu.